czwartek, 28 lipca 2016

Moja podróż przez ocean pełen muzyki, cz.2

Dzisiaj zapraszam na dalszą część mojej historii :)



Źródło: tumblr.com
Pod koniec drugiej klasy gimnazjum wydawało mi się, że już wiem, jaka muzyka mi się podoba i najczęściej będę słuchać. Nie do końca jednak wiedziałam, jak to kontynuować.
W trzeciej klasie gimnazjum trochę się pogubiłam w różnych gatunkach muzycznych. Sama nie wiedziałam, czego szukam. Byłam zdezorientowana, jeżeli chodzi o świat muzyki. Wydawało mi się, że nie mogę pogodzić ze sobą słuchania różnych podgatunków rocka, m.in. alternatywy, ze słodkim i zwykłym popem.


Był to czas, gdy Taylor Swift wydała album 'Red' (klik) , a 'Give Me Love' Eda Sheerana rozbrzmiewało w stacjach radiowych. Serial 'Glee' był moim życiem, a ścieżka dźwiękowa ciągle
przewijała się przez playlistę w telefonie. One Direction wydawało albumy. Plakaty Bruno Marsa były rozwieszone w moim pokoju i nie mogło być dnia bez przesłuchania 'Doo-Wops & Hooligans'. A jak dostałam 'Unorthodox Jukebox' pod choinkę byłam najszczęśliwszą osobą. Odrabianie lekcji bez 'Young Girls' (klik) nie było niczego warte. I jeszcze Adam Lambert, Olly Murs.
W gimnazjum zaczęłam oglądać Eurowizję.
Na chwilę zapomniałam o Simple Plan, Hot Chelle Rae, Coldplay.
Aż tu nagle stało się coś, co sprawiło, że słucham tego, czego słucham do tej pory. (nie wiem, czy to zdanie ma sens)


Źródło: https://weheartit.com/entry/177729449
Pewnego nudnego, zimowego wieczoru postanowiłam, że dam like'a do fanpage'a Simple Plan i (tu jest bardzo ważna część) pojawiły się propozycje polajkowania innych zespołów. Ja, jak to ja w czasach gimnazjum, spisałam sobie ich nazwy na kartkę, a później zaczęłam szukać ich piosenek. W tamtej chwili poczułam się, jak prawie rok wcześniej.
Pierwszy zespół, który wyszukałam, stał się moim ulubionym zespołem. Chociaż na początku nie byłam przekonana, co do ich muzyki. Pierwsza ich płyta, którą przesłuchałam, była dla mnie tak okropna, że nie wiedziałam, czy powinnam dać im szansę. Oczywiście dałam. Druga płyta też nie do końca mi się podobała, ale trzecia. To było to, czego szukałam przez długi czas. Zakochałam się w tym brzmieniu, tekstach, głosie wokalisty. Mowa tutaj o All Time Low.
'Time-Bomb' (klik) już wtedy miało dla mnie ogromne znaczenie, ale z biegiem czasu ta piosenka jest dla mnie coraz bardziej ważna. (O ATL będzie osobny post).

Jak pewnie wiadomo, nie poprzestałam na tym. Przypomniałam sobie o zespołach, o których artykuły pojawiały się w gazetach. Fall Out Boy, Panic! At The Disco, My Chemical Romance, Green Day, 30 Seconds To Mars, Paramore. Zupełnie przez przypadek znalazłam Bring Me the Horizon, Pierce The Veil i Escape the Fate.
Znowu przesłuchiwanie ich płyt, kompletne zatracanie się w muzyce, zapamiętywanie tekstów, wyszukiwanie teledysków. Poszukiwania starych gazet w celu przeczytania artykułów. Spędzanie czasu w samotności, żeby tylko móc posłuchać kolejnej piosenki, znaleźć nowy zespół, którego muzyka całkowicie mnie pochłonie. Odkryłam MTV Rocks i każdy w domu był skazany na słuchanie tego, czego ja chcę. W pewnym momencie wydawać by się mogło, że wpadłam w obsesję.

Aż tu nagle koniec gimnazjum. Muzyka poszła w odstawkę na czas wakacji. Przez te dwa miesiące słuchałam tylko tego, co leciało w radiu. Zupełnie odcięłam się od tego, co znalazłam w roku szkolnym. Może chciałam zakończyć etap pewnego rodzaju buntu, który tym sposobem wyrażałam? Nie mam pojęcia.
Nagle przypomniałam sobie o istnieniu Demi, Seleny, Miley, braci Jonas. Znowu zaczęłam słuchać Taylor i Eda. Soundtracki z Disneya i 'Glee' znowu zagościły na moim telefonie i MP3. W pewien sposób zaczęłam się wyciszać.


Źródło: https://weheartit.com/entry/178893193
Nie trwało to jednak długo. Fall Out Boy i All Time Low wydali kolejne albumy, więc nie było mowy, żebym ich nie przesłuchała. I zaczęło się na nowo. Znowu zatracałam się w muzyce, ale było trochę inaczej. Słuchałam tylko smutnych, dołujących piosenek tych zespołów, jakie tylko znalazłam.
Czasami w przypływach radości w moich słuchawkach gościli dawni idole. Demi podnosiła mnie na duchu, Selena przyprawiała o uśmiech, a Ed koił moje nerwy i sprawiał, że nie płakałam. Wtedy też znalazłam na YouTubie covery The Vamps, piosenki 5 Seconds of Summer, The 1975.
Może to dziwne, ale to właśnie te same piosenki, których
słuchałam w najgorszym dla mnie czasie, mi pomogły. Musiałam tylko zmienić myślenie i zrozumieć, że mogłam źle interpretować teksty.
Wróciłam też do muzyki Demi. Wsłuchiwałam się w tekst każdej piosenki, ale to 'Warrior' najbardziej na mnie wpłynęło. Znowu skupiłam się na słuchaniu ATL. Przypomniałam sobie o Bruno Marsie.
Na początku drugiej klasy liceum zaczęłam przechodzić na trochę łagodniejsze brzmienia. Tom Odell i George Ezra zagościli na moich playlistach. Coldplay również.



Źródło: https://weheartit.com/entry/249573224
I znów nastał ważny dla mnie dzień.
W którąś listopadową sobotę byłam u babci, a że trochę mi się nudziło, postanowiłam włączyć telewizję. Trafiłam na MTV Rocks i poczułam się jak w czasach gimnazjum. Ale tym razem nie było Biggest! Hottest! Loudest!, tylko The 10 Biggest Tracks Right Now. Leciała wtedy jakaś piosenka zupełnie przypadkowego zespołu, którego nazwy nie pamiętam, ale to nie jest ważne, bo najważniejsze za chwilę.
Otóż zaczyna się następny teledysk, rozbrzmiewają dźwięki gitary, pojawia się chłopak w kapeluszu i zaczyna śpiewać. A ja na moment zamieram, oczarowana jego głosem. Wsłuchana w piosenkę, nie mogę oderwać oczu od ekranu. (klik)
Po powrocie do domu szybko włączam YouTube'a i wyszukuję piosenkę (oczywiście zapisałam sobie, jaką). Znowu wgapiam się w ekran, słucham i słucham, ciągle klikam replay. Nagle patrzę na proponowane utwory i wybieram pierwszy lepszy tego samego artysty. I już wiem, że się zakochałam w tym głosie, dźwięku gitary. James Bay stał się moim największym objawieniem muzycznym.
Z niecierpliwością czekałam na 23 marca 2015. Nie dlatego, że moja siostra miała tego dnia urodziny. James wydał wtedy 'Chaos and the Calm'.


Pod koniec kwietnia 2015 założyłam konto na Spotify. I to stało się dla mnie zgubą. Setki artystów, tysiące piosenek do przesłuchania. Ciągłe dokupywanie transferu na internet, żebym mogła zawsze mieć 'moje dzieci' przy sobie. Zaczęłam odkrywać coraz to nowe zespoły, a stare poznawać na nowo. Mumford & Sons, Florence and the Machine, The Wombats, Arctic Monkeys, The Neighbourhood, Kings of Leon, Circa Waves, Kodaline, Walk The Moon, Catfish and the Bottlemen i jeszcze wiele wiele innych. Kolejne objawienia muzyczne: Shawn Mendes, Hailee Steinfeld, Bea Miller, Andy Black. Jest tego jeszcze więcej.



Źródło: tumblr.com



W kolejnych postach opowiem o wyżej wymienionych, jak i tych niewymienionych artystach i zespołach, ponieważ muzyka każdego z nich ma dla mnie duże znaczenie. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam :)
Do następnego xx





wtorek, 26 lipca 2016

Moja podróż przez ocean pełen muzyki, cz.1

Źródło: https://favim.com/image/2328818/
Każdy człowiek ma styczność z muzyką. Towarzyszy ona praktycznie w każdym momencie życia człowieka. Słyszymy ją prawie cały czas.



Moja przygoda z muzyką zaczęła się, gdy byłam małym dzieckiem. Miałam może 3 lata.









Chyba każdy w dzieciństwie bał się burzy. Grzmoty przyprawiały nas o ciarki, może nawet płacz. Tak było w moim przypadku.
Dziadkowie, chcąc jakoś mnie uspokoić, założyli mi na uszy słuchawki i włączyli muzykę w walkmanie (ktoś jeszcze pamięta ten odtwarzacz?). Rodzice nie byli zachwyceni tym pomysłem, ale nie protestowali, bo nie słyszałam grzmotów i spokojnie siedziałam.
Nie do końca pamiętam, jakiej muzyki wtedy słuchałam. Mam jednak pewne przebłyski ;)
Wiem jedno na 100%. Słuchałam Ich Troje. Znałam każdą każdą ich piosenkę na pamięć, ciągle sobie podśpiewywałam, byłam ich ogromną fanką.
Pamiętam, że były jeszcze piosenki Myslovitz, Bajmu, Wilków, chyba Roxette, może Łzy. Czasami zdarzyło się, że na kasecie było disco polo, chociaż nie przepadałam za tym.
Najczęściej zasypiałam ze słuchawkami na uszach, ale ważne, że dzięki temu byłam w stanie przetrwać każdą burzę :)




Źródło: tumblr.com
Nie pamiętam, jaka muzyka wiązała się z klasami 1-3 podstawówki. Chyba przestałam na jakiś czas słuchać kaset na walkmanie. Wiem tylko, że ciągle włączone radio miało na mnie jakiś wpływ.

Klasy 4-6 to dla mnie okres nowych odkryć muzycznych. Włączałam VIVĘ albo 4funTV i poznawałam nowych artystów, zespoły. Byłam zafascynowana Ewą Farną, Gosią Andrzejewicz, Kasią Cerekwicką, zespołem Feel albo Video. Słuchałam wtedy tego, co wszyscy w mojej szkole. Albo jednak nie do końca.
W 2008 roku, czyli w wieku jedenastu lat, poznałam Coldplay. Uwielbiałam 'Viva La Vida' (klik). Próbowałam nauczyć się tekstu na pamięć i nawet w pewnej części mi się to udało.
Niedługo później poznałam Månsa Zelmerlöwa (klik) i Amy Diamond (klik). I jeszcze zespół Akcent (ten rumuński). 'Kylie' to w tym czasie moja ulubiona piosenka.
Do tego jeszcze trzeba doliczyć soundtracki z 'High School Musical' i 'Camp Rock', piosenki z 'Hannah Montana' i ogólnie muzykę z seriali i filmów Disneya.
Jakiś czas po tym zaczęłam słuchać Demi Lovato, Seleny Gomez. Oglądałam koncerty Miley.
Zapomniałabym o Jonas Brothers. Przecież słuchałam "S.O.S' nałogowo.
I jeszcze Allstar Weekend.
Kupowałam wtedy gazety Bravo, Popcorn i inne, w których było mnóstwo plakatów, naklejek, artykułów o zespołach, których nawet nie miałam zamiaru przeczytać (o tym opowiem w osobnym poście).
Jeszcze gdzieś przewinęła się muzyka Pink, Bruno Marsa czy Taylor Swift.
W piątej klasie dostałam wymarzone MP3.

Czas gimnazjum, to czas ogromnego przełomu.
Na początku też słuchałam praktycznie tego samego, co wszyscy wokół, a prawda jest taka, że nie pamiętam nawet wykonawców.
Jednak w drugiej klasie stało się coś niezwykłego. Zapisałam się na zajęcia dodatkowe z angielskiego, na których uczyliśmy się o kulturze Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Mieliśmy udostępniane materiały przez internet, logowaliśmy się na swoje konta i naszym oczom ukazywały się linki do tekstów, filmów, gier i zadań do zrobienia.

Źródło: pinterest.com
Na jednej z ostatnich już lekcji tematem była muzyka. I to tutaj zaczyna się, chyba dla mnie najważniejsza, część historii.
Koleżanka kazała mi kliknąć w jeden z podanych linków i moim oczom ukazał się teledysk do 'Smells Like Teen Spirit' Nirvany (klik). Pomyślałam sobie, że to raczej nie mój gust, ale nie chciałam robić przykrości koleżance, więc stwierdziłam, że jednak posłucham. I się zakochałam. Nie tyle w samej piosence, jak w brzmieniu. Nagle gitara elektryczna i dźwięki perkusji zaczęły mi się podobać, co było do mnie niepodobne. W domu zaczęłam szukać innych piosenek o podobnym brzmieniu.

Trafiłam na Simple Plan. 'Your Love Is a Lie' (klik) było dla mnie jak hymn. Przesłuchałam wszystkie ich płyty po kilkanaście razy i nadal było mi mało. Przypomniałam sobie o Coldplay i tym razem nie poprzestałam na jednej piosence tak, jak kilka lat wcześniej. "Mylo Xyloto' to był (i nadal jest) zdecydowanie mój ulubiony album tego zespołu.
Jednak nadal brakowało mi podobnej muzyki. Szukałam długo i już mi się wydawało, że nie znajdę niczego, a tu proszę. Hot Chelle Rae (klik). Myślę sobie, że skądś znam nazwę tego zespołu i nagle doznałam olśnienia. Byli w 'Z innej beczki' na Disney Channel. Szkoda tylko, że nie pamiętam, jaką piosenkę wtedy śpiewali. No ale od czego jest YouTube.
Znowu nie zdejmowałam słuchawek z uszu. Całymi dniami (nie przesadzam) słuchałam muzyki.
Wtedy też na nowo przypomniałam sobie o Allstar Weekend.



W kolejnym poście opowiem wam o reszcie, a jest tego naprawdę sporo. Dokończę historię z gimnazjum, napiszę o czasach liceum. Przygotujcie się na naprawdę dużo czytania :)

Trzymajcie się xx

Wstęp :)

Witajcie :)
Jestem Alicja i mam 19 lat.
Od bardzo dawna myślałam o założeniu bloga. Będę tutaj pisała o tym, co kocham, czyli muzyce, filmach, serialach, książkach, może o gotowaniu.
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia jak pisać takie wstępy, więc na tym zakończę ;)
Jutro pojawi się pierwszy prawdziwy wpis.
Trzymajcie się :)